sobota, 7 stycznia 2017

Amnezja, Rozdział 7

Z dedykacją
Dla komentujących ;)


Zapomnieli, że nałożyli sobie granice, których nie powinno się przekraczać. Przecież ponoć łączyło ich tylko dziecko i to dla Matyldy mieli ze sobą jakiekolwiek doczynienia. Dystans, z jakim zwykli się traktować, miał zapobiec nieporozumieniom, uprzedzić niepotrzebne zauroczenia.
Jednak czy można było uniknąć wspólnie spędzonej nocy, kiedy dawni kochankowie po latach zamieszkują pod jednym dachem?
Przebudził się, leżąc na nagim torsie. Leniwie przekręcił głowę na drugą stronę łóżka i spojrzał leniwym wzrokiem na jego pustą stronę. Wyciągnął rękę, jakby chciał sprawdzić czy aby to, co widzi jest prawdą. Rozbudził się w mig, kiedy zdał sobie sprawę, że Kasia uciekła.
- Widziałeś... - usłyszał za plecami. Obrócił się za dźwiękiem jej głosu i odetchnął z ulgą. - Już mam. - zakładała znalezioną bieliznę na nogi. On natomiast podparł się plecami o wezgłowie i obserwował, jak pani mecenas miota się w poszukiwaniu resztek garderoby.
- Wracaj do łóżka, jest dopiero szósta. - odrzekł z lekkim uśmiechem. Ta rzuciła tylko niewdzięcznym, na jego gust, spojrzeniem i wróciła do poszukiwań.
- Nie oszukujmy się. - wysapała, sięgając coś spod komody z wielkim trudem. - Nie dasz mi odespać. - uśmiechnął się szerzej. Owszem, nie dałby. Jak ostatniej nocy.
- Możemy też porozmawiać o rachunkach, jeśli masz ochotę. - prychnęła, naciągając spodnie, nie żałując mu także litościwego spojrzenia.
- Wariat. - zapięła mocno poluzowany guzik. - Zwariowany wariat.
Wiedział dlaczego tak się spieszyła i nie poprawiało mu to humoru. Mimo obłędnej nocy poczuł rozczarowanie jej zachowaniem. Uciekała, mimo wszystko uciekała.
- Matylda śpi. - odrzekł, nie kryjąc goryczy w głosie. Kasia nie mogła znaleźć bordowej bluzki i szukała jej gorączkowo, lecz na jego słowa zastygła na chwilę. Zagryzła dolną wargę, spoglądają potem pewnie w jego oczy. Nie była przygotowana na głoszenie deklaracji, które miały być konsekwencją głupiej chwili uniesienia. Nie robiła sobie wielkiej rzeczy z nocy z Falkowiczem, była dorosłą kobietą, a on dorosłym mężczyzną. Oboje rozumieli, że to tylko przygodny romans, tak sobie tłumaczyła.
Ale miała nastoletnią córkę, spragnioną rodzinnej sielanki. Ta jak gąbka chłonęła wszystkie znaki dające jej nadzieję na mamę i tatę w tradycyjnym układzie. Bo bądźmy szczerzy - ten obecny był chory, nawet z punktu widzenia dziecka.
- Kaśka do cholery... - zsunął się z łóżka i podszedł do kobiety. - Patrzysz na mnie jakbym ci się naprawdę oświadczył. - zmierzył jej pełen wyrzutu wyraz twarzy. - A przyznasz chyba, że małżeństwo to strata czasu. - uniósł jedną brew, uśmiechając się lekko, lecz ona tylko pokiwała głową.
- Nie może zobaczyć, że razem spaliśmy. - nie potrafił się skupić, kiedy stała przed nim w samym staniku. - To jeszcze dziecko, Andrzej.
- Całkiem bystry krasnal. - poprawił, rzucając krótkie spojrzenie na jej dekolt.
- Nie obiecuj sobie niczego po tej nocy. - minęła go, odnajdując w końcu brakujący element ubioru. Zarzuciła na siebie luźną bluzkę, zasłaniając swe nagie ciało przed wzrokiem mężczyzny.
Milczał, kiedy wychodziła. Z nieruchomą twarzą, lekko zmrużonymi oczami i analizującym spojrzeniem patrzył jak ucieka. To nic, pomyślał, wypinając pierś. To tylko ze względu na dyskrecję. Muszą przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Kasia musi.
*
Odłożył na regał książkę z podobizną szatynki na okładce. Rozejrzał się dookoła, przyciągając tym swój wzrok ekspedientki, układającej publikacje alejkę dalej.
Pracownica księgarni zmarszczyła czoło, przyglądając się jego bladej twarzy. Mężczyzna taki jak on nie pasował jej do profilu typowego pasjonata kryminałów. Nie mogła wiedzieć, że znalazł się tam przypadkiem.
Chciał zająć czymś myśli i kupić być może powieść. Sądził, że psychologiczna nie powinna zawieść jego oczekiwań; do działu z tematyką biograficzną także miał zamiar wejść. Ale zatrzymała go pozornie zwykła okładka, a ujrzał na niej kobietę, o kolorze włosów, jak jego Kasi.
Zatęsknił.
Od niechcenia zajrzał do środka, lecz czytając opis zdał sobie sprawę, że przedstawiana tam fabuła nijak się miała do jego przeszłości. Dziwne, że w ogóle tak pomyślał.
"razem z dzieckiem uciekała przed oprawcą, którym miał być..."
- Nonsens. - zatrzasnął z hukiem książkę i zostawił ją w tyle. Nie miał ochoty na czytanie, jeden gniot skutecznie pozbawił go chęci do literatury tego typu.
Chwycił za płytę, jedno spojrzenie wystarczyło, aby wiedzieć, że ten kompozytor ukoi jego zszargane nerwy.
*
Zauważył, jak zbiera w pośpiechu dokumenty do teczki. Popijając łyk kawy, lustrował jej nerwowe ruchy, jej skupione na szukaniu oczy i - co niepokojące - oderwanie od rzeczywistości. Nie odpowiadała na pytania Matyldy, jakby ich nie słyszała. Dziewczynka w końcu dała sobie spokój i pognała do swojego pokoju. Lecz Andrzej nadal analizował i zastanawiał się, czy to roztargnienie Kasi nie ma przypadkiem związku z Jackiem.
Co gorsze, kobieta wyglądała tego dnia olśniewająco. Założyła przylegającą do ciała, a więc podkreślającą wszystkie jej atuty sukienkę. Tkanina barwy czarnej sięgała do kolan, co cechowało większość jej garderoby tego rodzaju. Dekolt, zachodzący poziomo na ramiona, uwidaczniał po drodze zmysłowe wzniesienie kości obojczyków. Na obu ramionach otulające je grube paski rękawów, lecz zapewne tylko do ozdoby, gdyż cieniutkie czarne ramiączka także były obecne i skręcały się na gołej skórze.
Włosy wysoko spięte w niechlujny kok, z którego uwalniały się jedynie kosmyki grzywki.
Oczy podkreślone kredką, a usta w kolorze jej ulubionej czerwieni.
- Tak zamierzasz iść do pracy? - rzucił niby obojętnie, muskając jedynie przelotnym spojrzeniem jej łydki.
Kasia zatrzymała się na chwilę, poddenerwowana spoglądając na siebie krótko.
- Myślisz, że powinnam założyć inną? - w myślach zastanawiała się nad alternatywną propozycją w jej garderobie. - Cholera, może za oficjalna. - autentycznie przejęta, nie dostrzegała zaskoczenia na twarzy Andrzeja, któremu rzecz jasna nie powiedziała o wyjątkowej okazji.
- Jakieś spotkanie z nieugiętym prokuratorem? - dopił ostatni łyk kawy i zerknął od niechcenia na zegarek. Czas zawsze miał pod kontrolą, ale tamtego dnia akurat nigdzie nie musiał się spieszyć, gdyż miał wolne.
- Mamy wieczorem bankiet. Po wygranej sprawie... - z wysiłkiem założyła drugą czarną szpilkę. - Wszystkie atuty są w naszym dłoniach, na pewno będzie co świętować. - uniósł swe brwi, odchodząc od stołu. Sprzątnął po sobie i Kasi brudne naczynia do zmywarki.
- Z pewnością. - mruknął. - Ale bankiet macie dopiero wieczorem, do kancelarii nie musiałaś się tak stroić.
- O co ci chodzi? - zapytała spokojnie, próbując zapiąć srebrny naszyjnik.
- A może chcesz się komuś podobać, hm? - z pytającym spojrzeniem podała mu bez słowa ową biżuterię, on natomiast rozumiejąc jej niemą prośbę, począł męczyć się z drobnym zapięciem. - Jasne, że chcesz. Wy kobiety tylko czarujecie. - dodał gorzko, łapiąc od nowa łańcuszek. - A potem mówicie, że to tylko... szlak mnie zaraz... - trudno osądzić, co denerwowało go bardziej - przeklęte świecidełko, czy to że Kaśka wystroiła się dla tego imbecyla, znajomego ze studiów.
- Nie do twarzy ci z zazdrością, wiesz? - odwróciła się, kiedy naszyjnik bezpiecznie zawisł na jej szyi. Uśmiechała się przy tym subtelnie, nie zarażając jednak swą radością Andrzeja.
- Zmarzniesz. - rzucił, lecz podjeżdżający pod dom samochód zbił go z tropu. Stanął w oknie, zauważając znanego mu już mężczyznę za ogrodzeniem. - Co on tutaj robi? - skarcił kobietę wzrokiem, jak nieposłuszne dziecko.
- Zabierze mnie. - odparła beztrosko, zapinając kolczyk.
- Przecież ja mogę to zrobić.
- Andrzej... - westchnęła zmęczona głupimi uprzedzeniami. - Jesteśmy dorośli. Poza tym... Jacek bardzo dobrze zarabia, ma bardzo interesujący fundusz powierniczy... Przy nim do końca życia nie musiałabym pracować. - wzruszyła nagimi ramionami, podczas gdy męczyła się już z drugim kolczykiem.
- Nie kpij sobie ze mnie. - skrzywił się, spoglądając na nią. Kasia natomiast uśmiechnęła się pod nosem. - I załóż na litość boską coś na te plecy!
Popatrzyła jeszcze za siebie, zbierając po drodze wcześniej uszykowany żakiet i czarną teczkę, którą dostała od Andrzeja (sprezentował ją bez okazji, po prostu nie mógł już znieść jej narzekań na pogubione dokumenty. Ta nowa miała w środku przedziałki i zwyczajnie była bardziej gustowna).
Smuda wpuściła do mieszkania Jacka, ku niezadowoleniu Falkowicza. Mężczyzna jednak pozostał przy drzwiach, gdzie miał poczekać za poprawiającą jeszcze makijaż przyjaciółką. Profesor musiał więc zająć chwilę obcemu facetowi, stojącemu w progu jego domu.
Prawnik miał luźno założony płaszcz na czarny garnitur. Pod rozpiętą marynarką biała koszula, której lekko odchylonego kołnierza nie zdobił żaden krawat. Ciemne włosy, dłuższe na szczycie głowy, zaczesane do tyłu. Zdecydowanie nie jej typ, zawyrokował.
I zaskoczone spojrzenie, co Falkowicz odnotował z dumą.
- Jacek Korczyński. - podał Andrzejowi dłoń, uśmiechając się blado.
- Profesor Falkowicz. - nie odwzajemnił gestu.
- Kasia nie wspominała, że wyszła za mąż. - gospodarz był już pewien, że nie polubi prawnika. Korczyński nie był wart swojego funduszu powierniczego.
- Może dlatego, że jest ze mną szczęśliwie zaręczona. - odparł, obrzucając gościa nienawistnym spojrzeniem.
- Nie wiedziałem, nie nosi pierścionka. - usłyszeli kroki; szpilki uderzały już w drewno na szczycie schodów.
- Ten dwu-karatowy brylant zostawia na mojej szafce nocnej. - odparł ściszonym, lecz nadal głębokim głosem. Nie patrzył już na Jacka, któremu miał nadzieję odechciało się flirtować z matką jego Matyldy. Bo całą uwagę przykuwała teraz ona. Zdecydowanie jedyna w swoim rodzaju, przepiękna - to niezaprzeczalne.
Kasia uśmiechnęła się do obu panów, lecz na końcu swój wyczekujący wzrok zawiesiła na szefie.
- Jedziemy?
- Zdaje się... - Andrzej podszedł do niej od razu i wcale nie dyskretnie rzekł jej na ucho - Miałaś plamę z tyłu sukienki. - spojrzał sugestywnie na jej zakryte żakietem już plecy, zakładając ręce za siebie.
- Żartujesz? I dopiero teraz mi o tym mówisz!? - zdenerwowana podniosła głos. Nie mieli wiele czasu.
- Kasiu, musimy być na miejscu za pół godziny. - prawnik spojrzał na telefon zniecierpliwiony. - Mam spotkanie z prokuratorem! - krzyknął jeszcze za znikającą na zakręcie klatki schodowej Smudą.
- Kobiety. - westchnął, zadowolony Andrzej. - Nie kłopocz się chłopcze, jedź. - uśmiechnął się sztucznie. - Odwiozę Kasieńkę, jak tylko wybierze nową sukienkę. - chłopak, rozdarty pomiędzy obowiązkiem, a przyjacielską przysługą nie wiedział co zrobić w pierwszym momencie. Po chwili wahania postanowił jednak chwilę poczekać. A mała intryga Falkowicza skończyła się fiaskiem, kiedy w ekspresowym tempie pojawiła się przy nich Kasia w tej samej kreacji. Ostatecznie gotowa do wyjścia.
- Sczyściłam. - wyjaśniła, gdy napotkała lekko skonsternowaną minę przyjaciela. Za to nie oszczędziła "narzeczonemu" szydzącego spojrzenia.
Bez słowa wyszli. Nie protestowała, kiedy prawnik objął ją delikatnie w talii, a Andrzej widząc to, zacisnął szczękę z żuchwą nerwowo, a pięści poszły w ślad za kośćmi twarzy.
*
Siedział nad ciągle gorącą, brudną od kawy filiżanką. Patrzył tępo przed siebie, a w myślach powtarzał sobie nowe obrazy. Katował się myślami, które piętrzyły się i niepokoiły, albo raczej... raniły.
Dla niego sprawa była jasna. Szkoda tylko, że dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że Kasia nic do niego nie czuła. Może i on żywił do niej gorące wspomnienia, lecz na nic one, skoro nie były odwzajemnione. Największym jego kalectwem nie była amnezja, lecz nie bycie kochanym.
Ścisnął w dłoni mimowolnie kobiecy czerwony szalik, pachnący waniliowymi perfumami. I wyrzucił go do kosza pod zlewem.
Poprawił pod szyją krawat, tego samego koloru co tkanina znaleziona wcześniej w jego garderobie, chwycił wiszący na oparciu drugiego krzesła płaszcz i ruszył do urzędu stanu cywilnego.



Ja wiem, ja wiem... nie ma sie czym szczycić. Ale obiecuję, że nastepnym razem postaram się bardziej. A co za tym idzie - dowiecie się więcej. Dużo dużo więcej ;)

8 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział :) Świetny pomysł na opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam przypuszczenia że Kasia kochała Falkowicza a nie ma jej bo musiała uciekać przed kims - moze Jackiem (?)
    Ostatnio mało komentuje Ale czytam każdy rozdział i jestem pod wrażeniem
    KM

    OdpowiedzUsuń
  3. Może w następnym rozdziale dowiemy się gdzie one są? HMM???!! Ja wiem,ja też wiem że ty tak lubisz dręczyć i ciągnąć ale dziewczyno ja chce już wiedzieć... ;D
    A takto to rozdział super,fajnie,że też dużo wspomnień było opisane jego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. genialny rozdział! :) Czekam na więcej,i jestem ciekawa dalszych części pozdrawiam :)
    ~K

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy możemy spodziewać się dalszej części??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dopiero co dodała nową :) trochę cierpliwości dodaje regularnie,więc trzeba poczekać,dziewczyna też ma inne obowiązki,a rozdział dodaje zawsze więc po prostu trzeba czekać :)

      Usuń
  6. Sama jestem ciekawa, kiedy ja go napisze. Zaliczenia dzień po dniu, a nie chciałabym, żeby tak ważny rozdział jaki się szykuje był wymęczony i na siłę.
    Także w tygodniu na pewno nie. Weekend? Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam i super!,cieszę się że trochę już idziesz w kierunku,którym mozemy przeynjamniej domyślać się dlaczego i gdzie zniknęły dziewczyny :) Czekam z niecierpliwością na next i pozdrawiam! :)
    -O

    OdpowiedzUsuń

Podziel się ze mną swoją opinią i nie zapomnij się podpisać!