"Zakochani łączą się czymś więcej niż uczuciem."
Unikasz mnie. Wiedziałam, że będziesz chciał ukarać nas za to, że tak kategorycznie sprzeciwiłam się Twojej woli. Nie sądziłam tylko, że zachowasz się tak niedojrzale.
Nie odbierasz moich telefonów. Dzwoniłam chyba tysiąc razy, zostawiłam tyle samo wiadomości głosowych. Odsłuchaj je, choćby ze względu na opróżnienie skrzynki głosowej. Może ktoś będzie chciał nagrać coś ważnego...
A wtedy znowu mi znikniesz. Niepotrzebnie sądziłam, że mogę być choć trochę ważniejsza od twojej pracy. Spędzasz w niej całe dnie, poświęcasz całą swoją energię na ratowanie cudzych żyć. To właśnie w Tobie pokochałam jako pierwsze. Pod warstwą grubej skóry kryje się altruista.
Pewnie teraz się uśmiechasz, temu też nigdy nie mogłam się oprzeć. Tak rzadko to robisz, ostatnio coraz rzadziej, coraz mniej szczerze. Wydajesz się zmęczony i czasem mam wrażenie, że jesteś nieszczęśliwy. A wtedy mam poczucie, że to przeze mnie.
Domyślam się dlaczego.
Stanęłam pomiędzy Tobą a twoją córką, choć przysięgam, że nigdy tego nie chciałam. Gdybym miała taką możliwość pokochałabym tą dziewczynkę może prawie tak mocno jak widzę, że Ty ją kochasz. Kim ja jestem, żeby niszczyć taką więź? Pamiętam jaki byłeś szczęśliwy, kiedy przyszły powtórne wyniki DNA. Wiedziałam, że nie mogło być inaczej. Na tym zdjęciu, które kiedyś mi pokazałeś, miała tą samą niezadowoloną minę, co jej ojciec.
Ale pamiętam też wieczór po dniu, w którym Matylda dowiedziała się o nas. Powiedziałeś tylko, że usłyszała rozmowę Twoją i Twojej żony. To właśnie od tamtego czasu jakby zgasłeś.
A ja zaczęłam się zastanawiać, czy zacząłeś także żałować...
Aldona odłożyła na moment długopis i spojrzał na wyświetlacz telefonu. Zmarszczyła brwi, kiedy dostrzegła na nim imię swojego ukochanego. Postanowił odezwać się po trzech dniach ciszy. Zerknęła raz jeszcze na kartkę i listem pożegnalnym.
Jeszcze przed chwilą chciała od niego odejść, a teraz miała nadzieję na zapomnienie wszystkich uraz.
Nie powinna... Zatrzymała się kiedy jej kciuk zawisł nad zieloną słuchawką.
Rzuciła w końcu telefonem na blat kuchennego stołu. Jeśli miała wszystko zakończyć, wolała zrobić to od razu. W przeciwnym razie pewnie Andrzej wyczułby, że coś jest nie tak i wróciłby do mieszkania, zanim ona zdołałaby spakować wszystkie jego rzeczy osobiste, które trzymał u niej. Pewnie powiedziałby coś, co sprawiłoby, że zwątpiłaby w swoją decyzję. Zapewnił, że jego uczucia nie uległy zmianie, po prostu miał gorszy czas. Zrozumiałaby, przecież rozstanie z żoną nie może być łatwe. Wszyscy są wtedy trochę bardziej nerwowi. A wtedy jedynym lekiem jest czas. Muszą być silni i przejść najgorsze. Potem miało być tylko lepiej. Przekonałby ją.
Mimo wszystko łapiąc ostatni sygnał połączenia odebrała oczekując na głos Andrzeja w słuchawce.
- Miło, że w końcu postanowiłeś oddzwonić. - chwila ciszy. - Jesteś tam?
- Mówi Adam. Brat Andrzeja. - zmarszczyła brwi, prostując się nagle. Nie wiedząc dlaczego, zaczęła się denerwować.
- Coś się stało? - odruchowo wstała z krzesła.
- Andrzej zemdlał z przemęczenia, ale... - rozłączyła się i w biegu złapała kluczyki do samochodu.
*
Adam spojrzał na telefon brata, by upewnić się czy połączenie rzeczywiście zostało przerwane.
- Brawo. - skomentował Falkowicz.
- Powinienem zacząć od tego, że to nic poważnego. - nadal zaskoczony oddał telefon bratu, który leżał na kanapie w pokoju lekarskim. Do jego prawej dłoni podłączona była kroplówka, lewa zaś spoczywała bezwładnie na klatce piersiowej mężczyzny. Uniosła się po chwili bardziej, ujawniając jego ciche westchnienie.
- Ten telefon to już był kretyński pomysł. - zacisnął zęby, mając przed oczami obraz zdenerwowanej Aldony. Znał ją na tyle, by wiedzieć, że za często wpada w panikę, wyobrażając sobie Bóg wie co. Zawsze o wszystkich się zamartwia... tym razem zafundował jej ogromną dawkę stresu. A przecież można było tego uniknąć. Odpocząłby chwilę, przespał się na kanapie, a rano byłby jak młody bóg. Tak wróciłby do domu, a cały incydent poszedłby w zapomnienie.
- Ktoś musi zabrać cię do domu. - Adam opadł bezsilnie na krzesło. - Ja za chwilę mam operację, a Kaśka nie odbierała... - spojrzał na zapatrzonego w sufit profesora. - Z resztą teraz chyba Aldona jest tą pierwszą, którą...
- ...trzeba powiadamiać w razie mojej śmierci? - starszy brat podniósł w końcu głos.
- Nie ciskaj się, ok? - Adam wyprostował się, wyraźnie źle się czując z powodu tego telefonu. - Skąd mogłem wiedzieć, że tak zareaguje? Nie jestem pieprzonym jasnowidzem.
Falkowicz żachnął tylko, odwracając wzrok od chłopaka. Musiał na kimś wyładować swoje napięcie, a pierwszym w kolejce okazał się młodszy brat. Jednak bliżej mu było do niepokoju przed spotkaniem z Aldoną, niż złością na kogokolwiek. Spojrzał kątem oka na kroplówkę, która spływała zdecydowanie za wolno. Przez chwilę zastanawiał się, czy byłby w stanie podnieść się i samemu ulotnić się ze szpitala, zanim zjawi się w nim którakolwiek z jego kobiet.
- Co ci w ogóle strzeliło do głowy, żeby brać ten dyżur za Gawryło?
- Miał jakiś problem z synem. - mruknął w końcu pod nosem. Nie bardzo wiedział, dlaczego Piotr tak bardzo chciał zamienić się z kimś w ostatniej chwili na dyżury, ale prawda była taka, że ta okazja spadła mu jak z nieba.
- I Przemo zgodził się na to? - Krajewski nie mógł uwierzyć w bezmyślność kumpla. Może i ordynator nie miał najlepszych kontaktów z Andrzejem, ale wiedział doskonale, że ludzie po przeszczepie nie powinni brać siedemdziesięcio dwugodzinnych dyżurów.
Falkowicz spojrzał spod zmarszczonych brwi na Adama.
- Czy ty się o mnie martwisz? - Krajewski zamilkł na moment, nie wiedząc co odpowiedzieć na to pytanie.
- Po prostu tak się zastanawiam, kto w tym wszystkim jest największym idiotą. - odparł w końcu, nie kryjąc swej złości na brata.
- A już byłem gotów uwierzyć, że zależy ci na mnie. - odwrócił swój zmęczony wzrok. Po raz pierwszy od odzyskania przytomności poczuł tak silne znużenie. Nie czekał na odpowiedź, bo chęć snu była silniejsza. Powieki same opadły i odpłynął nie zdając sobie o tym sprawy.
Młodszy brat spojrzał na niego, Aż do tej pory nie zawsze zawracał sobie głowy problemami Falkowicza. Wydawało się, że to tylko chwilowe zawirowania, a potem jak kot, spadnie na cztery łapy, profesor miał do tego dar. Minie trochę czasu i wszyscy zapomną o jakichkolwiek komplikacjach. Kasia wybaczy mu kolejny numer, przecież ten związek z Aldoną nie może być na poważnie. Związki z Andrzejem nigdy takie nie bywały.
Ale teraz zwątpił.
Bo jeśli on ucieka, to znaczy, że przestaje sobie radzić. Nie znalazł innego wytłumaczenia. Najwidoczniej wszystko zaczęło go przerastać.
Wstał z krzesła i nakrył brata leżącym na kanapie kocem.
Miał tylko nadzieje, że to wszystko nie odbije się na zdrowiu Andrzeja... a raczej - nie odbije się bardziej.
Zawrócił w kierunku drzwi, gdzie dostrzegł zdyszaną i przerażoną kobietę, Choć widział ja po raz pierwszy, od razu domyślił się kim jest.
*
Tego popołudnia wróciła wcześniej z kancelarii. Wymyśliła jakiś pretekst i z uśmiechem wyszła z biura, życząc mijanym współpracownikom miłego weekendu. Dziarskim krokiem przemierzyła obok zachwyconych nią kolegów i zamknęły się za nią drzwi windy. Odwróciła się od swojego odbicia w lustrze. Przybierając gorzki wyraz twarzy starła kciukiem czerwoną szminkę ze swoich ust. Palec wytarła w chusteczkę nawilżającą, jaką zawsze nosiła przy sobie w torebce. Wrzuciła ją z powrotem bocznej kieszonki, gdzie chowały się inne zgniecione jej kawałki, poplamione ostrą czerwienią.
Kiedy dotarła do domu, nie mogła sobie przypomnieć drogi z pracy, jaką przed chwilą przebyła. Była ona tak monotonna, że najwidoczniej wyparła ją z pamięci.
- Wróciłam! - krzyknęła w progu domu, w którym nadal mieszkała.
Odpowiedziała jej głucha cisza. Nie zastanowiła się, czy Matylda była w środku. Ostatnimi czasy córka stała się raczej zamknięta w sobie. Nie wychodziła z pokoju, nie odzywała się wiele. Raczej szczędziła w słowach. Nie niepokoiło jej to szczególnie. Przypisywała to raczej obecnej sytuacji, a mówiąc prościej - winiła za to Andrzeja. Choć otwarcie nigdy by tego nie przyznała.
Przez to, że pierwszego dnia ich narzeczeństwa ustalili pewne zasady, teraz nie mogła otwarcie go winić. Bo przecież tak ustalili, że będą ze sobą, mimo iż nic do siebie nie czują. Po protu małżeństwo wydawało się ułatwiać wiele spraw, a niczego nie komplikowało. Neutralny status w tym miało ułatwić trzeźwe myślenie, nie wypaczone miłością. Żadne z nich nie oczekiwało, że spotka na swojej drodze kogoś innego, dlatego powiedzieli sobie - czemu nie?
Zrzuciła czarne szpilki w holu, a idąc boso, zimna podłoga koiła ból jaki sprawiło noszenie niewygodnego obuwia. Wspięła się po drewnianych stopniach. Na piętrze znalazła łazienkę i od razu zamknęła w niej za sobą drzwi. Telefon zostawiła na krawędzi umywalki. Zsunęła z siebie czarną spódniczkę i jedwabistą bordową bluzkę.
Po chwili stała naga pod przeszklonym prysznicem. Odkręciła gorącą wodę, zabijając drażniący zapach męskich kosmetyków, który jak trucizna dla jej płuc roznosił się w ich wspólnej łazience.
Po raz pierwszy zastanowiła się, co ona jeszcze robi w tym domu. Mieszkała tam, choć na każdym kroku natykała się na rzeczy przypominające jej Andrzeja. Co jakiś czas ocierała się w drzwiach z mężem.
Było w tym tyle czułości, co podczas mijania pasażerów w drzwiach dworca autobusowego.
Po raz kolejny ta przytłaczająca myśl, że tak naprawdę on nigdy nie należał do niej. Był wolnym strzelcem i nie miała do niego praw. Co też ona sobie myślała?
Zawiesiła głowę pomiędzy ramionami, a gorąca woda spływała jej z czoła.
Od trzech dni nie dał znaku życia. Choć pewnie spędził je u kobiety, która chce skraść jej wszystko to, o co tyle walczyła, to jednak czuła w sobie jakieś napięcie. Głupia, martwiła się o niego nawet teraz .
Oczywistym było co robi, z kim jest... w tym momencie.
Na szybie kabiny narysowała poziomą kreskę, a przez tę minimalną szczelinę mogła dostrzec lustro wiszące na przeciwległej ścianie. Nie dostrzegła gasnącego wyświetlacza telefonu, na którym teraz zapisało się pierwsze nieodebrane połączenie. Dostrzegła za to swoje mocno zaczerwienione oczy.
Bez komentarza. Liczę na waszą aktywność. Bo co teraz?
No to mamy złe samopoczucie Andrzeja -Brawo
OdpowiedzUsuńI jeszcze najprawdopodobniej Aldona jest tą która się o niego martwi a kaśka po prostu nie zwróciła uwagi ? -Cduwonie
Uważam ze wykończysz mnie tym opowiadaniem naprawdę hhh ;D muszę wiedzieć co będzie dalej i dalej :D
Czy naszemu falko powracają problemy ze zdrowiem ?:o czekam na dalsza część!!
OdpowiedzUsuń-W
Świetny rozdział! Bardzo podoba mi się to jak prowadzisz ich akcje ;D No i Matylda czekam na nią w kolejnym rozdziale i mam nadzieje ze nasza dwójka na sam koniec jednak będzie razem :))
OdpowiedzUsuń-AD
Zaglądam po długiej nie obecności :) ale nadrobiłam i się mega wciągnęłam ,niesamowite ze teraz opowiadanie jest zupełnie inne od tych co zawsze dlatego moja ciekawość nadal nie ustępuje ,ale kibicuje naszej parze serialowej co do bycia razem, nie powiem ale boje się o Matyldę co może jej się stać. Wiec nie pozostaje mi nic innego jak czekać na next !
OdpowiedzUsuń-K
Czekam na nastepny rozdział ! Kiedy można się go spodziewać ?
OdpowiedzUsuńCzekamy na next :D
OdpowiedzUsuńKochani, widzimy sie w weekend :)
OdpowiedzUsuń