Woda w filiżance zbiegła się falami do środka, by po chwili czarna ciesz mogła uspokoić się stłumiona kolejną falą, tą wychodzącą na przeciw. Proste zjawisko fizyczne zostawiło po sobie brązowy ślad na ścianie błyszczącej porcelany. Mężczyzna wyjął palec spod ucha owego naczynia, by swymi drżącymi palcami nie wylać nalanej mu z dziwną uprzejmością kawy. Zabębnił raz palcami na twardym drewnie, lecz skulił szybko palce. W krzywym uśmiechu zacisnął zęby i oparł się w końcu na kanapie. I znów kłopotliwa sytuacja, bo wpadł plecami w zbyt miękkie oparcie. Wiercił się. Nie potrafił znaleźć swojego miejsca w tej dziwnej sytuacji. Choć... może to ten nieodgadniony wzrok Andrzeja tak na niego działał. Niezwykle przenikliwy, przed którym nie potrafił uciec.
Żałował, że w ogóle zdecydował się na tę rozmowę. Minęło już sporo czasu, odkąd ostatni raz widział profesora i najwyraźniej zapomniał jak bardzo dominującą postacią jest Falkowicz.
Pan domu natomiast, wygodnie oparty o jedną z wzorzastych poduszek trzymał obiema rękoma drobną filiżankę, mrużąc w skupieniu oczy, analizując każdą miniekspresję, jaką ujawniła twarz gościa. Dostrzegł spięcie i jeszcze coś...
Profesor nawet nie drgnął, kiedy zauważył u mężczyzny jakieś zakłopotanie. Pomyślał, że może pomylił się w ocenie, lecz za chwilę znów to ujrzał.
Zdumiony popił łyk gorzkiego trunku i odłożył naczynie na mały talerzyk od kompletu. Ciche brzęknięcie poniosło się po głuchym mieszkaniu, przerywając kłopotliwą ciszę. Gość, wykorzystując nadarzającą się okazję, poprawił się lekko na kanapie.
- Doszły mnie słuchy, że wrócił pan już ze szpitala. - zaczął mężczyzna, unosząc ostrożnie kawę. Musiał skupić na czymś wzrok na ten moment.
- Nic panu nie umknie. - zakpił Andrzej, przypominając sobie dlaczego wcześniej jedyne o nim określenie, jakie przychodziło mu na myśl we wspomnieniach, to imbecyl. - Czemu zawdzięczam tę wizytę? - zdołał wykrzesać z siebie resztki udawanego entuzjazmu. - Kawa na ławę, chłopcze. - Jacek, nie wiedząc dlaczego odłożył filiżankę na stolik i gapiąc się w swe splecione pięści, zebrał się do wyjawienia konkretów.
- Moja kancelaria za długo już działa bez jednego z najlepszych prawników. - odparł poważnie, próbując odszukać w obliczu profesora odrobiny zrozumienia. - Sam pan wie, że tak nie można funkcjonować na wymagającym rynku. Szanujemy klienta. - zmarszczył brwi, biorąc głęboki oddech.
Andrzej nieco rozwarł na chwilę wargi, zaskoczony tym co usłyszał.
- Co to ma znaczyć? - rzekł powoli, lecz stanowczo. Zwęził oczy osłupiały i patrzył na lekko speszonego gościa, pochylając się tułowiem ku niemu. Oparł łokcie o kolana, a dłonie splótł w mocno zaciśnięte pięści.
- Musi pan zrozumieć moją sytuację. - Jacek liczył na rozwagę ze strony Falkowicza. Mężczyzna nadal trzymał w pamięci ich ostatnie spotkanie w przeszłości, kiedy to Andrzej jasno dał mu do zrozumienia gdzie jego miejsce. - Prowadzę firmę.
- Mów pan w prost. - zdenerwowany, cisnął już pioruny samym spojrzeniem.
- Nie będę czekał na Kasie. Mam już kogoś na jej miejsce. - wyrecytował, niczym akt oskarżenia. - Jej poprzedniczka jest gotowa wrócić z urlopu macierzyńskiego i ja nie mam wyjścia, panie profesorze.
- Zwalnia pan Kaśkę. - rzekł podsumowując, lecz bardziej do siebie. Jacek lekko przytaknął, dbając o nic nie wyrażającą minę prawnika.
- Bardzo mi przykro. - wstał, nie zapinając guzika w swej nieco za dużej marynarce.
- Jeszcze jedno. - Andrzej ani myślał zrównać się z gościem. Bardzo zaintrygowała go nowa sytuacja, w jakiej został postawiony. Skierował więc swą kamienną, wypraną z emocji twarz na prawnika i ze zwykłą ciekawością zapytał - Dlaczego mówi pan to mi, a nie samej Kasi? - Jacek uniósł brwi, szczerze zaskoczony pytaniem Falkowicza. Przez chwilę nie wiedział co odpowiedzieć, albo że Andrzej pogrywa sobie z nielubianym gościem, ale szybko doszło do niego, że pytanie było jak najbardziej szczere. Zaczynał podejrzewać, że wypadek profesora, o którym słyszał tylko z prasy, musiał namieszać w osobowości chirurga. Lecz te wnioski daleko się jednak miały do odkrycia całej prawdy, bo nawet przez myśl mężczyźnie nie przeszło, że w grę może wchodzić poważna utrata pamięci. Zmieszał się lekko nie wiedząc co odpowiedzieć, aby nie zdenerwować profesora mówiąc mu rzeczy, o których ponoć doskonale wie.
- Przecież... - uśmiechnął się blado przez chwilę, szukając odpowiedniego argumentu. - jak miałbym to zrobić? - zmarszczył brwi. - Myślę, że pan sobie jednak ze mnie żartuje. - pokiwał głową, chcąc wycofać się z mieszkania lecz Andrzej nie odpuszczał.
- A czy wyglądam, jakby było mi do śmiechu? - wstał na równe nogi, obchodząc ławę wolnym krokiem.
Jacek zatrzymał się w progu salonu i niechętnie obrócił się w stronę gospodarza.
- To był zły pomysł, żeby się z panem spotkać. - odparł nisko. - Ostatnim razem kazał mi pan trzymać się od niej z daleka, a teraz pyta dlaczego nie wręczyłem jej wypowiedzenia osobiście? Z całym szacunkiem, ale myślę że powinien pan odpocząć, panie profesorze.
*
Kiedy Kasia szykowała się rano do pracy, on stał w progu łazienki i obserwował jak kobieta skupia się nad starannym namalowaniem delikatnej kreski na powiekach. Nową technikę makijażu dopiero zaczynała opanowywać, więc gdy jej narzeczony tak stał w progu pomieszczenia, nie potrafiła się skoncentrować. Zmyła wacikiem krzywą linię i zerkając nerwowo na mężczyznę kątem oka w lusterku, schowała nowy kosmetyk.
- Chciałeś coś? - przeczesała zalotką brwi, mrużąc lekko oczy.
- Wyjdziesz za mnie? - prychnęła, rozumiejąc że był to śmiały żart ze strony Andrzeja.
- Po pracy kochanie, teraz się spieszę. - posłała mu krótkie litościwe spojrzenie.
- Mówię poważnie. - przestąpił z nogi na nogę, niecierpliwiąc się, a przecież sprawa była poważna. - W urzędzie cały czas mają nas na oku. Wyglądamy niewiarygodnie jako wieczne narzeczeństwo. - odłożyła maskarę, odwracając ku niemu twarz.
- Mówisz poważnie? - nie wyglądał na takiego, by było mu do śmiechu. - Nie żartujesz. - serce zaczęło jej mocniej bić. Obawiała się, że kiedyś nadejdzie taki moment. Weszła w grę, która będzie wymagała poświęceń. Zdawała sobie z tego sprawę, ale obawiała się konsekwencji. Nigdy nie sądziła, że skończy w małżeństwie będącym tylko i wyłącznie kwestią strategiczną.
Zagryzła dolną wargę, przyglądając się sobie w lustrzanym odbiciu. Po raz pierwszy naszły ją wątpliwości. Dopiero teraz i zastanawiała się czy jest gotowa na taki krok. I szybko odpowiedziała sobie na to pytanie. Dla Matyldy wyjdzie choćby za samego diabła.
Skinęła głową, dając mu znak, że zgadza się na te jakże romantyczne oświadczyny.
Andrzej widział jej wahanie, nie chciał jej krzywdzić zagrywkami z urzędem, ale musieli trzymać się ustalonego planu. Gubiąc w myślach jakiekolwiek słowa otuchy, zacisnął jedynie usta, powstrzymując się przed podejściem do kobiety. Nie wiedział jak zareagowałaby na nic nieznaczące objęcie, dlatego wolał odejść.
- Kup sobie jakąś białą sukienkę. - napełnił klatkę piersiową powietrzem, zatrzymując się jeszcze na chwilę przy otwartych drzwiach łazienki. - Ładnie wyglądasz. - dodał, po czym zniknął za ścianą korytarza.
Nie był to facet z piekła rodem, mimo wszystko.
*
Popołudnie. Rolety zaciągnięte prawie na całą długość wielkich okien sypialni. Na małej szafce nocnej do połowy puste opakowanie po środkach nasennych. Jedna pigułka zawieruszyła się nawet przy brzegu poduszki. A obok szklanka z kroplami wody na jej przezroczystych ściankach. I panująca dookoła cisza. Przerażająca, lecz jakże oczyszczająca. Bo wszystko miało zbliżać się ku końcowi. Strach nieodstępujący głównego bohatera ani na krok wyjawiał swoje źródło. Powoli, niespiesznie.
Mężczyzna leżący na łóżku oddychał po cichu. Nie poruszył się nawet o centymetr. Jedynie klatka piersiowa opadała i wznosiła się, z krótkimi przerwami.
Spokój nieadekwatny do sytuacji, ale czy nerwy były mu do czegoś potrzebne? Sam miał niedługo się przekonać, że pewnych rzeczy nie da się uniknąć.
*
Łyknął jedną tabletkę, popił wodą, lecz zmierzony podejrzliwym spojrzeniem Kasi uśmiechnął się krzywo i odstawił naczynie na blat kuchenny.
- Spóźnimy się. - mruknął niezadowolony do kobiety, która poprawiała starannie pofalowane włosy.
- Przebiera się. - wytłumaczyła spokojnym głosem, choć jej wnętrzności aż skręcało ze stresu. Bawiła się przez chwilę drobnym białym kwiatem, który chciała wpiąć we włosy, lecz zrezygnowała z tej ozdoby, uznając w końcu, że kompletnie ona do niej nie pasuje. Wyrzuciła kwiat na jedną z kanap i roztrzepała niedbale kosmyki zgrabnych fal na głowie.
- Nie tak sobie to wyobrażałam. - uśmiechnął się półgębkiem na te słowa i zbliżył się do niej nieco. Gdy ta poprawiała idealnie już leżącą na jej ramionach białą sukienkę, on pochylił się od tyłu nad jej uchem.
- A wyobrażałaś sobie wcześniej nasz ślub? - zarumieniła się lekko, uświadamiając sobie jak zabrzmiały jej słowa.
- No wiesz? - prychnęła. - W końcu byliśmy zaręczeni od kilku miesięcy. - wzruszyła ramionami, niby obojętnie. On jednak uśmiechnął się pod nosem jeszcze szczerzej, darując sobie kolejny komentarz.
- Matylda! - wrzasnął, za głośno i zdecydowanie zbyt blisko ucha przyszłej żony. - Jak Bóg mi świadkiem, jeśli się dziecko nie pospieszysz, pojedziemy do urzędu bez ciebie! - westchnął, zerkając na zegarek. Głowa ani na chwilę nie przestawała mu pulsować, a zdenerwowanie pogarszało tylko sprawę. Odruchowo potarł skronie, przeklinając opóźnione działanie całej chemii jaką spożył tego dnia.
- Na pewno dobrze się czujesz? - zmartwiona podeszła do niego i odruchowo przyłożyła dłoń do jego czoła. Obawiała się, że po niedawno przebytej chorobie nadal ma pewne objawy. Jej zimne dłonie uśmierzyły nieco ból. Złapał więc za jej dłoń, gdy ta już chciała ją zabrać. - Andrzej... - niemal szepnęła, zaskoczona jego zachowaniem. On podsunął sobie jej palce do ust subtelnym ruchem i złożył na nich długi pocałunek. Obserwowała go z bijącym sercem, lecz nie wydarła mu ręki z uścisku.
- To nic. - przerwał ciszę, przyglądając się jej dłoni jeszcze tę chwilę, kiedy była ona w zasięgu jego wzroku. - Widzę jak się boisz. - spojrzał w jej szeroko otwarte oczy. - Wystarczy jedno twoje słowo...
- Wystarczy. - zamrugała powiekami, nie patrząc mu przez chwilę w oczy. - Jestem dorosła i sama podejmuje za siebie decyzje. - uniosła lekko podbródek. Lecz on nadal wyglądał, jakby był winien całej zaistniałej sytuacji.
- Pamiętaj... - zaczął poważnie, składając honorową obietnice. - Nigdy nie będę trzymał cię przy sobie siłą. - ściągnął brwi, a na ustach Kasi pojawił się w końcu lekki uśmiech. Zbliżyła się do niego o pół kroku, a mężczyzna w odpowiedzi złapał ją za kąt żuchwy, dokładnie tego oczekiwała. Przyglądała się jego spierzchniętym ustom, a on gładził palcem skórę jej policzka. Zbliżył się twarzą do jej twarzy i czując jej ciepły oddech na swoich wargach, skłonił się by złożyć na jej ustach pocałunek.
- Jestem. - w kuchni pojawiła się Matylda, która zastała rodziców w tej jednoznacznej sytuacji. Nie przeszkadzali sobie. Oddali sobie tę krótką, ale przełomową pieszczotę. Bo zakiełkowała w obu pewne uczucie. - No już!? - zniecierpliwiona dziewczynka postawiła ostatecznie na swoim i przerwała parze chwilę zapomnienia. - To obrzydliwe. Jak już macie to za sobą, powstrzymajcie się na ślubie, żebym tam...
- Matylda... - upomniał ją Andrzej, od którego odsunęła się już Kasia. - Jedziemy.
Uf, no to zdążyłam. Choć przyznam miała być tutaj część na którą ja osobiście czekam od dawna. Bo od początku opowiadanie dąży do pewnego ustalonego już końca. Ten jest już coraz bliżej. I pamiętajcie - wytrwajcie do końca, bo niespodzianek będzie kilka ;)
Przeczytałam i były sny które uwielbiam Ale tez zaskoczyłaś mnie tym Jackiem chociaż znając ciebie było wiadome ze będzie coś mniej oczywistego :) No i trochę z ich ślubu .. Noo tylko gdzie one są ??!! Świetny rozdział jak zawsze you know :D
OdpowiedzUsuńNow I know ;)
UsuńCiekawe, coraz więcej rzeczy jest odkrywane podoba mi się tego typu opowiadania ! Super
OdpowiedzUsuń~K
Miło czytać ;)
Usuńświetny rozdział! :* Czekam w takim razie na kolejny !
OdpowiedzUsuń~O
*.*!
Usuńsuper! wstaję,sobota atu rozdział *_* Kocham to jak piszesz kochana :* Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~MO
Szczerze dziękuję ;)
UsuńSpodziewałam się,takiego momentu z jackiem,ale nie do końca zrozumiałam jedną rzecz,czy jacek wie gdzie jest Kasia? Czy nie? :)
OdpowiedzUsuń-W
Dobre pytanie. Bo nie odpowiedziałam na tę kwestię w tym rozdziale ;) Spokojnie, wszystko się wyjaśni. Postaram się zrobić to tak, żeby nie było niezgodności. ;)
UsuńMogę jedynie podpowiedzieć na tym etapie, że Jacek nie wie wszystkiego, nawet o Kasi.
No i ważny moment. Pojawia sie postać ze snu. A wiec Falkowicz ma pewność, że to były prawdziwe wspomnienia.
ciekawe kiedy dowiemy się gdzie one są :) Nic tyko dalej czytać !
OdpowiedzUsuńJuż niedługo ;)
Usuńcudowny rozdział czekam na kolejny i myślę że będzie tak samo super jak ten i wcześniejsze :)
OdpowiedzUsuń~AD
Ja też mam nadzieję, że nie skopie końcówki... ;)
UsuńKiedy kolejna część? :D
OdpowiedzUsuńJest plan, żeby napisać do jutra, ale nie moge deklarować na 100% ;)
UsuńTeraz naprawdę już nie wiem jak to się skończy bo każdy oprócz Falkowicza wie coś Co jest zbyt bolesne (?) By o tym wspominać,może Kasia przed czymś/kimś uciekala? przynajmniej Ja to tak odbieram
OdpowiedzUsuńI bardzo mi się to podoba, że nie wiesz :) jakkolwiek to brzmi ;) Już niedługo.
Usuńbędzie dziś rozdział?
OdpowiedzUsuńHejka ! :) pojawi się dziś rozdział??
OdpowiedzUsuńMam takie tyły... ogarnę ten rozdział, ale nie na dziś. ;)
OdpowiedzUsuńA dzisiaj jest możliwość?? :)
OdpowiedzUsuń