czwartek, 9 listopada 2017

Broken. Rozdział 11


Ludzie mawiają "nie doceniasz tego co masz, dopóki to nie odejdzie". Prawda jest taka, że wiedzieliśmy co posiadamy. Nie myśleliśmy tylko, że pewnego dnia to stracimy.

Szmer przesuwanej kartki i pojedyncze skrzypnięcie krzesła. Długopis kreślił zgrabne kształty na białym papierze w zawrotnym tempie. Zaraz potem pismo zastygło w bezruchu, oczy szybko prześledziły zapisany dotychczas tekst, a dłonie w odpowiedzi zgniotły pokracznie nakreśloną wiadomość.
Westchnięcie.
- To jest jakaś masakra. - dziewczynka spojrzała na pełen śmieci kosz.
Skoro nie mogła spotykać Szymona tak często jak chciała, postanowiła od czasu do czasu napisać coś do niego. Jednak wykonanie okazało się znacznie bardziej skomplikowane, niż wcześniej przypuszczała. Po pierwsze nie wiedziała co mogłaby zawrzeć w takiej wiadomości. Miała opisać swój dzień? Przecież zanudziłaby chłopaka na śmierć. To nie był jeden z tych, którym mogłaby pochwalić się oceną z klasówki, czy opowiedzieć mu jak tata odwozi ją codziennie rano do szkoły i jak "fajnie" się jeździ słuchając Bacha. Ale nawet gdyby od biedy miałaby opisać mu tę jakże interesującą cześć jej dnia, to i tak nie potrafiłaby ubrać tego w słowa. Przy nim zaczęła się zastanawiać, czy nie mówi zbyt ładnie. Może chłopak śmieje się z jej bogatego słownictwa, które chcąc nie chcąc przejmuje od Andrzeja. Im więcej przebywała z Szymonem, tym bardziej chciała się mu przypodobać, w każdym calu upodobnić się do typu jego pokroju. W swojej głowie stworzyła dziewczynę idealną dla takiego chłopaka z ulicy i konsekwentnie dążyła do przybrania takiej pozy.
Wystarczy się postarać, tłumaczyła sobie. Przecież tak właśnie zdobywa się chłopaków. Będę taka, jaka na pewno spodobałaby się jemu. Wszystko można podszkolić, można się dostosować.
- Cześć Matylda. - zlękła się, gdy zza drzwi wychyliła się głowa Adama.
- Cześć wujek. - zakryła blok z zapisaną kartką jakąś grubą teczką, na nim położyła długopis. - Co u Józia? - zapytała automatycznie.
- Rośnie jak na drożdżach. - uśmiechnął się wspominając swojego synka. - Dzisiaj przeszedł sam dwa metry. - dodał dumny. - A na końcu nabił sobie guza.
- Biedny. - Adam był tak oczarowany pierwszymi krokami pierworodnego, że kompletnie nie dostrzegał rozkojarzenia dziewczynki. Najwidoczniej wejście w ten temat było dla Matyldy strzałem w dziesiątkę. Ale to nic zaskakującego dla osoby, która choć trochę znała Krajewskiego. Chłopak rozpływał się nad postępami syna w podboju jego małego świata, kiedy tylko ktoś zapytał o juniora.
- Chciałem to nagrać, ale zamiast go łapać, szukałem w kieszeni telefonu. No i uderzył w moje kolano. - zapadła chwila ciszy, którą w końcu przerwał cichy śmiech dziewczynki.
- A myślałam, że to ja mam beznadziejnego tatę.
- Matylda...
- Wiem, wiem - uśmiechnęła się szybko, machnęła ręką lekceważąco. - Kocha mnie i chce dla mnie jak najlepiej. - wyrecytowała.
- To prawda. - przytaknął poważniej. Przysiadł obok na kanapie, a dziewczynka obróciła się w jego stronę na krześle, choć nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy. - Andrzej nigdy nie był czuły i chyba zawsze pozostanie już draniem.
- Ale? - chłopak spojrzał na nią z tajemniczym uśmiechem na ustach.
- Żadnego "ale". Gdyby nie był moim bratem, już dawno kazałbym mu spadać na drzewo. - z uśmiechem wzruszył ramionami. - Bywa naprawdę wkurzający.
Oboje przytaknęli sobie z uśmiechem.
- Ale widzisz młoda, gdyby nie on nie byłoby mnie tutaj. - dodał już poważniej. - Opowiadał ci kiedyś o naszym ojcu? - dziewczynka pokręciła przecząco głową. - Jasne, nie lubi gadać o przeszłości. Sam musiałem z niego wyciągać chociaż krótkie opowieści o własnym tacie. I raz opowiedział mi jak uczył go puszczać kaczki na wodzie. - usadowił się wygodnie na materacu, a Smuda z zaciekawieniem przysunęła się bliżej wujka, by usłyszeć coś o dziadku, którego nigdy nie miała okazji poznać. - Mieszkaliśmy na wsi i niedaleko mieliśmy staw, po drugiej stronie stały pnie ściętych drzew. Na tym największym po środku ułożył puszki po konserwach. Pokazał mu jak ustawić procę, jak celować i Andrzej przez cały dzień próbował chociaż przerzucić kamyk na drugą stronę wody. - Matylda zmarszczyła brwi.
- Pomyliłeś coś.
- Opowiadał ci jednak? - przerwał zaskoczony.
- Nie, ale mówiłeś, że dziadek uczył go puszczać kaczki na wodzie.
- No tak, brat utopił wszystkie kamienie. No to ojciec kazał mu puszczać kaczki na wodzie. - wzruszył ramionami, zanosząc się przy tym śmiechem.
- Nie wierze, że to ci opowiedział. - dziewczynka zmarszczyła brwi, kryjąc uśmiech, który cisnął się jej na usta.
- To było jedyne co z niego wycisnąłem. - zauważył. - Musieliśmy mieć świetnego ojca. - dodał już z lekką tęsknotą w tonie głosu. - Czasami żałuję, że nie mógł nas wychowywać. A potem mam wyrzuty sumienia, bo moi rodzice są naprawdę w porządku. - spojrzał na bratanicę ze wzrokiem, w którym kryła się nić głębokiego zrozumienia. - Ale gdybym mógł cofnąć czas... - zawiesił głowę między barkami. - Wiesz młoda, nic nigdy nie zastąpi prawdziwej rodziny. A Andrzej naprawdę bardzo się stara. Na swój własny popaprany sposób, ale próbuje. - uniósł jeden kącik ust, w podobny sposób w jaki robi to zazwyczaj jej tata. - I kiedy tak patrzę na niego, jak się tobą zajmuje, myślę sobie, że jest dokładnie taki jak nasz ojciec.
Matylda podniosła na Adama swoje wielkie oczy, spoglądając na niego z lekkim powątpiewaniem.
- Jakoś w to nie wierze. - zsunęła się z krzesła i ruszyła w kierunku drzwi. - Idziesz na kawę wujek?
*
Za każdym razem kiedy coś dzieje się na granicy jawy i snu, stajemy raczej za stwierdzeniem, że przydarzył się nam bardzo realistyczny sen. Choć moglibyśmy przysiąc, że ten sen mógł być rzeczywistością. Dlaczego zatem za każdym razem ostatecznie stajemy po stronie świata wyobraźni?
Może dlatego by zabrać jakieś stanowisko, jakiekolwiek. Odciążamy swój umysł, przyjmując bezpieczniejszą wersję, bo przecież lepiej uznać że coś nie miało miejsca, niż godzinami zastanawiać się dlaczego tak właśnie się stało.
Takie właśnie wątpliwości naszły i jego, kiedy obudził się na zimnej betonowej posadzce. Skóra policzka otarła się o brudzące podłoże, kiedy próbował podnieść głowę. Rozejrzał się lekko, choć poranne światło słoneczne poraziło jego źrenice. Zacisnął powieki, niezgrabnie wysunął spod siebie białe od tynku dłonie. Zdarły się na kostkach, choć zimno podziałało jak najskuteczniejszy anestetyk, nie poczuł zupełnie nic.
- Jest tu ktoś? - dopiero ostatnie słowo udało mu się nie wypowiedzieć szeptem. Gdy oczy przyzwyczaiły się już do rażącego słońca, skupił się na odnalezieniu intruza w pobliżu. W końcu doszedł do wniosku, że tylko się przesłyszał, że był tam zupełnie sam. Wielki biurowiec stał się jego schronieniem i pułapką, w której żył zupełnie sam. Za cenę bezpieczeństwa odizolował się od jakiejkolwiek cywilizacji.
Niesamowite do czego może pchnął człowieka strach. Pod przykrywką racjonalnego działania, rządzi nami niczym kukiełkami w teatrze. Z perspektywy czasu wszystko zawsze nabiera innego wyrazu, ukazują się wyjścia, których nie dostrzegaliśmy w patowej sytuacji. Ale to nie ma znaczenia, gdy przerażenie bierze górę. Nigdy nie da się zachować trzeźwego umysłu w sytuacjach zagrożenia. Pozostaje jedynie instynkt. I niewyobrażalny strach, większy niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić.
Mówią, że to właśnie to gubi wieloletnich uciekinierów. Z czasem rodzi się w nich mania, która mówi im że są prześladowani na każdym kroku. Nieustanne oglądanie się za siebie, presja nie pozostawiania po sobie śladów, wieczna zmiana otoczenia. Jednak przychodzi taki czas, kiedy przerażony i samotny zbieg popełnia błąd. I wpada. A potem okazuje się, że miał dosyć ucieczki. Bywało, że popełniony błąd był tak niewybaczanie głupi, by snuć podejrzenia iż został on popełniony celowo.
Ucieczka. Nie udaje się prawie nigdy. Myśliwy prędzej czy później spotka swoją zwierzynę.
*
- Oni się rozwiodą, prawda? - odłożyła na talerzyk prawie nietknięty kawałek pizzy.
Adam odwrócił się w stronę dziewczynki, która patrzyła na niego zdecydowanie.
- Pewnie tak. - westchnął w końcu. Matylda trzymała na nim jeszcze przez chwilę swoje spojrzenie, po czym zawiesiła je na zimnym kawałku ciasta pod jej nosem.
- No to po co brali ten głupi ślub? - Krajewski przełknął kawałek, a ten stanął mu jak kamień w gardle.
- Ludzie... - odchrząknął, żeby jego głos imitował choć odrobinę pewności siebie. - Ludzie czasem popełniają błędy. - skrzywił się, gdy usłyszał co właśnie powiedział. Dziwnie to zabrzmiało w jego ustach. Nadmiar patetyzmu nie popłacił, dał jedynie złudne wrażenie, że udało się mu powiedzieć coś mądrego. Słowa te mogły być na domiar złego dwojako zrozumiane.
- Myślisz, że żałuje, że nas ma?
- Nie wcale tak nie myślę. Ty też nie powinnaś. - zastanowiła się na chwilę.
- Ale i tak nigdy mu nie wybaczę, że nas zostawił.
*
Zesztywniałymi dłońmi podniósł się z ziemi. Musiał gdzieś pójść, gdziekolwiek, byleby nie zamarznąć na śmierć. Drżąc uszedł dwa kroki i upadł na kolana, sądząc że to przez zesztywniałe mięśnie nóg. W drugiej jednak sekundzie poczuł ból na karku, a zaraz potem odgłos szurania butów o posadzkę. Nabrał haust powietrza w płuca, jego koszmar spełniał się na jawie.
- Cześć Szymek. - mężczyzna obszedł go, nie zwalniając uścisku na jego karku. Stanął przed nim, chwytając już chłopka za gardło. - Chyba musimy pogadać. - nastolatek spojrzał w oczy starszego mężczyzny, a w nich zobaczył bladą postać. I tylko jej otwarte oczy przemawiały za tym, że owa postać jest nadal żywa. Choć on sam miałby co do tego wątpliwości. Powiedziałby raczej, że jest trupem, żywym trupem.




Zero Falkowicza, jak to się stało? Ale za to było sporo o nim, na dodatek pojawiły się postacie dawno nie widziane.
Zdradzę, że najgorsze jest jeszcze przed nami. :)







8 komentarzy:

  1. to,że będzie tylko gorzej utwierdza mnie w tym,żeby jednak trochę się bać haha,Matylda nie wybaczy nigdy falko tego,że je zostawił,ale z jednej strony jeszcze chyba tego nie zrobił prawda?? Może wcale nie zamierza,a jeśli tak to moja desperacja daje mi we znaki.. czekam na next,jak najszybciej! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. cieszę się,że w końcu więcej Matyldy jakoś przez chwile czułam jakby jej nie było
    czekam na next !
    ~W

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem tego zdania, dlatego pomyślałam że wybaczycie mi brak Falko.

      Usuń
  3. Może i zero Falkowicza ale rozdział super ! Czekam na kolejna cześć
    -OH

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie ze dodalas Adama do tej części , a jeśli chodzi o Matyldę to dobrze robi robiąc wyrzuty falko :)
    Czekam na nexta :D
    -K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że mam tu jego fanów :) A Matylda jeszcze zajdzie za skórę.

      Usuń

Podziel się ze mną swoją opinią i nie zapomnij się podpisać!