Nie sposób jednym słowem opisać jego samopoczucia. Z jednej strony odczuwał strach, że umknęło mu coś ważnego, że zapomniał o czymś naprawdę istotnym. Tkwił w błędzie, z którego nikt nie raczył go wyprowadzić. Żal? Owszem, lecz kamuflowany gniewem. Jakże podłym byłoby ukrywanie przed nim czegokolwiek, zatajanie informacji tak... znaczących.
Gubił się. Bo była także druga strona. Co jeśli... a jeśli tracił zmysły? Jego trzeźwość umysłu została poddana nielichej próbie, rzucając go w wir nieprawdziwych wizji. Pogrążając profesora, niszcząc go od wewnątrz. Depcząc jego zasady i podsycać wątpliwości. Bo zawsze żył w przeświadczeniu, że rodzina nie jest mu pisana. Nigdy jej nie posiadał i nie zamierzał posiadać. A jeśli ją miał? I jakimś cudem wyparł z pamięci tak drobny szczegół? Bo czy to możliwe? Czy możliwe jest pokochać i zapomnieć od tak?
Uderzył z całej siły pięścią w stół i zaczął kluczyć po mieszkaniu. Nerwowo gładził kości żuchwy, nie opierając się dłonią o żaden włos zarostu. Myślał gorączkowo nad swymi halucynacjami sennymi, jak zwykł nazywać owe wizje. Nie wierzył im, ale coraz mniej. Stawały się tak realne, że aż bardziej prawdopodobne niż jawa.
Nie, po prostu zwariował.
Od dawna wiadomo, że mózg to organ o niezbadanych możliwościach. Szacuje się, że wykorzystujemy zaledwie pięć procent jego możliwości. Co zatem z całą resztą? Wiele już wiemy, lecz jeszcze więcej jest do poznania. Ten niesamowity narząd właśnie dał znać o swojej nieograniczoności. Tylko dlaczego tak perfidnie i dlaczego w tak bezsensowny sposób?
Pociągnął dłonią splot bordowej tkaniny pod szyją i wlał do gardła gorzki trunek szkockiej. Skrzywił się nieznacznie, gdy poczuł jej smak na końcu języka i w końcu gdy alkohol przyjemnie palił w okolicy mostkowej. Rozlała się fala gorąca, choć niezależna od stanu upojenia. Gorączka myśli miała takie działanie i całkowicie stał się jej poddany. Nie mógł zatrzymać uporczywych domysłów, było już na to za późno, o wiele za późno.
- Musi być jakiś sposób... - rzekł, przełamując ciszę. Po raz kolejny odnalazł opuszkami palców żuchwę, przejeżdżając nimi aż do kości jarzmowej. - Musi być. - otworzył okno tarasowe, by zaczerpnąć z dworu chłodnego powietrza poranka. Na zegarze wybijała dopiero szósta, lecz on nie spał o wiele dłużej. Może nawet w ogóle tego nie robił tej nocy, gdyż ciężko mu było zasnąć po tym, co odnalazł ostatniego wieczoru. Był to dowód na to, że powinien przynajmniej sprawdzić, czy cokolwiek z jego snu jest prawdą. Lecz należy dokonać tego dyskretnie. Tak aby nikt nie posądził go o psychozę. Nikt inny, bo on sam zrobił to już dnia poprzedniego.
Zaciągnął pełne płuca tej mieszaniny gazów, by zmrozić tlenem wszystkie szare komórki. Potrzebował rozwiązania dla tego problemu. Musiał dotrzeć do sedna zagadki, bo zwariuje.
Nalał sobie kolejną już szklankę gorzkiego płynu, z ulotną nadzieją, że pomoże mu on w kojarzeniu.
I otworzył w końcu szeroko oczy. Zawisł tak w bezruchu na chwilę, a moment później odłożył niedbale na skraju stolika pustą szklankę. Pobiegł czym prędzej na piętro, by znaleźć pomieszczenie na samym końcu korytarza. Nie zatrzymując się, pchnął wybrane drzwi. Znalazł się w miejscu, gdzie przechowywane były między innymi stare albumy rodzinne. Nie miał tego wiele, lecz kilka zdołał przywieźć z domu jego rodziców, jeszcze przed laty. Właściwie były tam pamiątki należące przede wszystkim do państwa Baranów, ale mimo wszystko tliła się w nim ta nadzieja na odnalezienie jakiejś wskazówki, dotyczącej nie tak dawnych czasów. Być może skrywało się tam coś, co dowodziło istnienia... jego rodziny.
Odwiedziła go Wiktoria wraz z ze swym przyszłym małżonkiem, a jego bratem, warto zaznaczyć. A podkreślone zostaje tutaj to pokrewieństwo, gdyż nie można było uwierzyć, że ci naprawdę są rodziną. Uśmiechają się, lecz w tych wesołych grymasach widać fałsz. Poklepują po plecach, raz serdeczniej, raz słabiej, ale jakby nieszczerze. Opowiadają o swych przygodach podczas przezabawnych przygotowań do ślubu, a Falkowicz nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to wszystko jest grą.
Z politowaniem obserwował ich entuzjazm i przytakiwał z grzeczności. Bo zastanawiał się jak długo jeszcze zamierzają tak go okłamywać.
- Dobrze, do rzeczy. - odezwał się w końcu. - Czym zawdzięczam tę uroczą gościnę. - uśmiechnął się zjadliwie, wcale nie miał ochoty na rodzinne odwiedziny.
- Mówiłem ci, że tak będzie? Trzeba mu było wczoraj powiedzieć. - rzucił Krajewski, patrząc z wyrzutem na wybrankę. Ona jedynie przewróciła oczami, poprawiając spadające na oczy kosmyki rudych włosów. Andrzej za to zaciekawił się kierunkiem w jakim zmierzała owa rozmowa. Czyżby to teraz postanowili wyznać mu co wiedzą? Nie zakładał, że opowiedzą mu większości, bo wątpił aby ją znali. Nie dopuszczał nikogo do tak intymnego życia prywatnego, ale sądził że nawet choćby szczątkowa wiedza, była w ich posiadaniu.
- No, co macie na sumieniu?
- To nie my tutaj jesteśmy od brudnego sumienia. - wtrącił Adam, tonem jak obrażone dziecko. Jednak zaraz potem skrzywił się jakby z bólu i spojrzał z wyrzutem na Wiki.
- Chcieliśmy cię po prostu prosić o to, żebyś był świadkiem na naszym ślubie. Sam rozumiesz.
- Rozumiem. - uśmiechnął się w końcu ze zrozumieniem w stronę Wiktorii, wcale szczerze. Oparł się o krzesło plecami i ułożył wyciągnięte dłonie przed sobą na stole. Począł przebierać palcami i lustrować wyczekujących na odpowiedź gości. - Skoro Adamowi tak bardzo zależy...
- Jezu, mógłbyś już sobie darować? - darował. Z autentyczną powagą spoglądał to na brata, to na przyszłą bratową i ani myślał spuścić wzrok. - Przełożyliśmy date ślubu, żebyś ty mógł na nim być. Bo wyobraź sobie, że mi na tobie zależy. - warknął z wyrzutem. - I mam gdzieś kto będzie tym cholernym świadkiem, ale na ślubie musisz być. - Wiktoria bała się spojrzeć w oczy Falkowiczowi, a szkoda. Bo nie dostrzegła jak jego spojrzenie topnieje. Choć wyraz twarzy nie zmienił się, to spojrzenie wyraźnie złagodniało.
- Zależy ci na mnie. - pomyślał chwile. - Dobrze, zgadzam się. - Consalida przypomniała sobie o oddychaniu, a Adam cieszył się, że mieli to z głowy.
- Ale skoro ci tak zależy... Chociaż może to jest to, dlaczego ukrywaliście przede mną kilka faktów. - mówił powoli, a błysk czegoś na kształt strachu w oczach gości uświadomił mu, że warto iść za ciosem.
- O czym ty mówisz, Andrzej. - profesor zaśmiał się w głos .
- Nie rozśmieszaj mnie bracie. - posłał mu pełne politowania spojrzenie, a po chwili dodał z powagą. - Doskonale wiesz o czym mówię. - para lekko skonsternowana wyczekiwała na dalsze oskarżenia. Zapewne spodziewali się, że kiedyś do tego dojdzie, bo z nieadekwatną cierpliwością spoglądali po sobie.
- Mieszkała ze mną dziewczynka. - zaczął, a narzeczeństwo wstrzymało oddech. - Nastoletnia, jeśli to ma wam pomóc.
- Chcieliśmy ci powiedzieć. Po tym jak zorientowaliśmy się, że ich nie pamiętasz. Ale... - Wiktoria chwyciła dłoń Adama, by dodać sobie otuchy. - uznaliśmy, że tak będzie lepiej.
- Ich? - nie był jeszcze pewien, czy powinien wiązać sny z rzeczywistością. W końcu to tylko wytwór imaginacji, ale to co odkrył... niezaprzeczalnie łączyło się w całość.
- Jej matka. - dodała spokojnie, notując w pamięci, że szwagier dopiero dochodził prawdy. Andrzej wstał wyraźnie poddenerwowany i tak jak wcześniej podszedł do okna, głęboko rozmyślając. Miał przed oczami dwa sny, które nawiedzały go od czasu wybudzenia się ze śpiączki. Dwa sny, które stawały się bardziej prawdziwe niż jawa. Teraz okazywało się, że te mogły być jawą. W najdziwniejszy sposób odzyskiwał utracone wspomnienia i wracał do czegoś, co ukazywało się zupełnie inną prawdą.
- To była moja córka? - odezwał się w końcu, gotów na zderzenie z przeszłością. Nie widział twarzy narzeczeństwa, ale przejmująca cisza, pomogła mu w wyobrażeniu sobie tego widoku. Założył dłonie za plecami i zadarł głowę w stronę oślepiającego słońca. - A więc córka.
- Nie. - odezwał się Adam. - Matylda nie była twoją córką. - urwał. Falkowicz obrócił się nagle, zaskoczony usłyszanymi słowami.
- Jak to? - żadne nie było w stanie spojrzeć mu w oczy. A więc jednak sny nie były do końca prawdą. Zupełnie się pogubił, ale... ulżyło mu. Nie miał dziecka, o którego istnieniu nie miał pojęcia. No i to składało się w jakąś całość, bo jeśli ta Matylda byłaby jego córką, to wspomnienia z nią miałby co najmniej z kilkunastu ostatnich lat.
- Mieszkała z tobą, ale córką nie była. - Adam wzruszył ramionami. - Kaśka cie trochę wykiwała, ale zachowałeś się jak należy i zaopiekowałeś małą. - uniósł brwi. Nie sadził, że jest gotów do aktów altruizmu. Szczególnie jeśli wchodzi w grę opieka nad dziećmi.
- Andrzej...
- Co się z nimi stało? - to pytanie, choć oczywiste dopiero teraz zaczęło go dręczyć. I niewytłumaczalny strach spłynął na mężczyznę. Co jeśli ich zniknięcie ma związek z tym nieszczęsnym wypadkiem?
- Odeszły.
- Tyle się domyślam, ale gdzie? - zaczął się denerwować, to też coraz bardziej podniesionym głosem począł mówić. - Przeprowadziły się na drugi koniec Polski, znalazły innego sponsora...
- Nie mów tak! - rudowłosa nie wytrzymała. - Nie masz pojęcia...
- Więc mi wyjaśnij! - podszedł do niej. - Gdzie one teraz są? - opuściła głowę, a nie mając przez chwilę odpowiedzi, sięgnął po trzymane w kieszeni spodni kartki. Rozłożył przed nią pierwszą, a zaraz potem drugą. Uderzył w nie palcem i z zaciekłością dążył do uzyskania informacji.
- To jedne co po niej mam. Matyldzie, tak? - Wiktoria podniosła wzrok znad rysunków nastolatki, na których przedstawiona była szczęśliwa rodzina i spojrzała na profesora załzawionymi oczami. Jeden z nich znała aż za dobrze, bo sama towarzyszyła dziewczynce podczas jego powstawania. Była to laurka na urodziny Falkowicza; Andrzej z pewnością spostrzegł datę w rogu kartki.
- Ile czasu straciłem Wiktoria? - dopytywał.
- Trzy lata. - wyznała.
To zdecydowanie zbyt długi okres czasu. Cofnął się, nie tłamsząc już kobiety tak bardzo. Odetchnęła, czując jak drżą jej kolana.
- Pamiętam przeszczep, powrót do operacji... - wyliczał, nie mogąc jednak uświadomić sobie momentu, w którym wspomnienia się urywają.
- Wygląda na to, że z jakiś powodów wyparłeś z pamięci dziewczyny. - odezwał się Adam. - Ale nie licz na to, że pomożemy ci w odzyskaniu pamięci. Nie zwierzałeś mi się. Wiktorii tym bardziej. - dodał stanowczo. - Z czasem wszystko wróci. Musisz tylko czekać.
- Mogłem się tego spodziewać. - Adam w milczeniu zniósł pełne wyrzutu spojrzenie brata. Ale zdecydował nie mieszać się. Oboje z Wiki postanowili, że będzie lepiej, jeśli Andrzej zapomni o przeszłości. Bo gdyby tylko wiedział... sam wolałby nie pamiętać. Miał cholerne szczęście, że nie pamiętał.
Z góry przepraszam, że tak krótko.
Tajemnicy ciąg dalszy. Ale Andrzej tak tego nie zostawi. Widzi, że na Adama nie może liczyć z jakiś powodów, ale sam sobie też świetnie radzi. To tylko kwestia czasu, aż znowu zacznie śnić...
kurczę,cały czas jakaś tajemnica,ciekawe czemu adam tak bardzo nie chce nic mówić,czekam na dalszą część jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńw koońcu !! Nie mogłam się jej doczekać,no ale wiktoria powiedziała falkowiczowi całą prawdę tylko co dalej? :)
OdpowiedzUsuń~W
Raczej... zgrabnie ominęła pewną część prawdy ;)
Usuńsiemka! W końcu mój wyczekiwany rozdział!! Cały czas chcesz zachować w pisaniu tajemnicę,ale kiedy będzie wiadomo coś o kasi i matyldziee? co się z nimi stało? i dlaczego adam uważa że lepiej,że falko nie pamięta co się stało? Mam nadzieję,że niedlugo się tego dowiemy :)
OdpowiedzUsuń~K
Będę do tego dążyła. Bo za długo nie można ciągnąć tych tajemnic. To potem może tylko denerwować. ;)
Usuńcudny rozdział,kiedy ożna liczyć na next? ;D
OdpowiedzUsuń~M
Mam nadzieję nie dłużej niż tydzień, jak zazwyczaj. Ale niczego obiecać nie mogę. ;)
UsuńNie no teraz to jestem zachwycona tym opowiadaniem. Z niecierpliwością czekam na więcej
OdpowiedzUsuńPo tym rozdziale wkręciłam się w to opowiadanie tak jak w poprzednie i mam nawet pomysł na to co się stalo. Mogłabyś napisać mniej więcej koło którego rozdziału dowiemy się co się stało z Matylda i Kaśka ?
OdpowiedzUsuńTego nawet ja sama nie wiem. ;)
UsuńCzęść świetna, jak zwykle zresztą ��
OdpowiedzUsuńMogę zapytać ile części przewidujesz na to opowiadanie?
Początkowy zarys był na 10 rozdziałów. Z czasem jednak mam więcej pomysłów na "ugęszczenie" akcji. Być może wyjdzie 15, a może 20. Sama nie wiem z jakim tempem potoczy mi się akcja. ;)
Usuńjejku nawet nie wiesz jk się cieszę ,że mogę przeczytać już ten rozdział ;D genialnie piszesz!Jestem bardzo ciekawa gdzie zniknęły kasia i matylda no i z jakiego powodu czy może falkowicz coś zrobił? Będę napewno dalej śledzić tą akcję :)
OdpowiedzUsuń~O
Ja myślę że tym razem Falkowicz coś zrobił
OdpowiedzUsuńnoo ja też ;D
Usuńkochana <3 cudny rozdział! a kiedy można się spodziewać nextu ? :))
OdpowiedzUsuńChyba też w weekend. ;)
UsuńBędzie jutro Albo w sobotę fragment ?
OdpowiedzUsuńpodpisuję się pod pytaniem :)
UsuńBędzie ;)
OdpowiedzUsuńKiedy można się spodziewać fragmentu ? :)
OdpowiedzUsuńBędzie dziś fragment ?
OdpowiedzUsuń