Nigdy nie pogrywaj z kobietami, bo szybko staniesz się pionkiem we własnej grze, nie mając o tym pojęcia.
Łamanie w kościach - jedyne uczucie, którego był teraz pewien na sto procent. Kark jakby zarósł stalą, a w głowie coś nieubłaganie naciskało na skronie. Podniósł lekko głowę, krzywiąc się przy tym z bólu.
Leżał na niewielkim łóżku, a właściwie na jego skrawku. Przypuszczał, że przez całą noc jego nogi spoczywały poza materacem, gdzieś nad podłogą. Druga połowa, choć mógłby przysiąc że zajmował zaledwie ćwierć owego mebla, była rozgrzebana. Dopiero teraz dotarło do niego, że spał w pokoju córki, która swoją drogą gdzieś zniknęła i nie raczyła obudzić go do pracy.
Zerwał się z zaskakującą energią z kanapy i począł gorączkowo szukać zegarka. Gdy jednak nie mógł go odnaleźć, chwycił do kieszeni swojej marynarki, by wymacać w niej telefon.
Znalazł. I uspokoił się, bo okazało się, że było całkiem wcześnie. Zdąży jeszcze przebrać się, wziąć prysznic, a nawet wypić poranną kawę.
Matylda wyprzedziła jego myśli i zanim tata zdążył opuścić jej sypialnię, ona wracała już do niej, uważając na każdy swój krok, by nie wylać zalanej po brzegi filiżanki z aromatem kofeiny unoszącym się nad nią wraz z parą.
Falkowicz ujrzał swoją córę, gdy tylko wyłoniła się zza białych drzwi. Z rozczochranymi włosami, ale z nader skupionym wyrazem twarzy podążała do niego, przesuwając bosymi stopami po futrzastym dywanie.
- Gdzie masz kapcie? - oczyma wyobraźni już widział, jak mała pociąga nosem, bo chodzi po zimnej podłodze bez choćby skarpetek.
Odebrał od niej filiżankę, nie zdobywając się na słowo "dziękuję". Ale Matylda wcale na to nie czekała. Znała Andrzeja na tyle, by wiedzieć, że troska w jego głosie była czymś więcej niż zwykła wdzięczność.
I choć żadne może nie zdawało sobie sprawy z tego, co podpowiada Wam narrator, to niewątpliwie czuło, że jest ważne dla tego drugiego. Chyba właśnie taki jest synonim prawdziwego uczucia - bezinteresowność.
- Mama jeszcze śpi? - zapytał, kiedy upił łyk. Matylda wzruszyła jedynie ramionami.
- Pojechała gdzieś. - mężczyzna zmarszczył brwi.
- O tej porze? - doskonale wiedział, o której Kasia zaczynała pracę. Chociaż pal licho tę wiedzę... kobieta miała przecież urlop!
- Na jakieś spotkanie czy coś. - zaspana, podciągnęła luźne spodnie pidżamy gdzieś za biodra.
Kaśka to pracoholik, pomyślał.
Ogarnął koc, którym nadal był przykryty i wstał na równe nogi, postanawiając przejść do codziennych obowiązków rodzica.
- Choć dziecko. Zrobię ci śniadanie.
Poranek minąłby w jakże przyjemnej atmosferze, gdyby nie jego przyzwyczajenie, które kazało mu raz jeszcze, tak od niechcenia zerknąć na wyświetlacz komórki.
Brak powiadomień o nieodebranych połączeniach wydał mu się dość dziwny. Aldona na pewno czekała na telefon od niego, przecież obiecał, że zadzwoni. A mało prawdopodobne wydało mu się, że ona sama nie wykonała w końcu choćby jednego połączenia. Zerknął w ich spis i oblał go zimny pot. Dzwoniła. A ktoś odebrał.
- No idziesz tata? - zniecierpliwiona dziewczynka zetknęła na skamieniałego ojca. Ten nie potrafił wydusić z siebie słowa. Właśnie działo się coś, czemu tak długo starał się zapobiec. Nie mogło być już gorzej.
- Andrzej!
- T-tak Matyldziu, idziemy.
Słońce grzało w jej odkryte ramiona. Uniosła twarz do źródła gorących promieni, ale nie ukoiło to jej skołatanych nerwów. Ręce nadal drżały, a na przedramionach wyszła gęsia skórka, mimo wysokiej temperatury. Z przerażeniem uświadomiła sobie, że po karku spłynęła jej teraz zimna kropla potu. Przetarła nagle wilgotne czoło, kiedy przed oczami zrobiło jej się na chwilę biało.
Podniosła dłoń, by wezwać do siebie kelnera. Cichym i jak zwykle uprzejmym głosem poprosiła o szklankę wody. Młody mężczyzna przytaknął głową i zaraz zniknął za drzwiami do wnętrza lokalu, znajdującego się przy głównym rynku Leśnej Góry.
Niezwykle malowniczy było to miejsce. Stare budownictwo, może nawet takie samo jak w każdym polskim centrum miasta, ale był w nim jakiś urok, coś co sprawiało, że czuło się przywiązanie do tego miejsca.
Uśmiechnęła się krótko do kelnera, który postawił przed nią zamówienie i nie zważając na jego zbyt jednoznaczne spojrzenie, napiła się wody, ignorując mężczyznę. Ten czując subtelny smak porażki, przypomniał sobie o obowiązkach i opuścił klientkę.
- Witam. - uśmiech na jej twarzy, ten wymuszony, był ledwie dostrzegalny, być może nawet mylony ze skrzywieniem się pod wpływem rażącego słońca.
Kasia wyciągnęła rękę do siedzącej przed kawiarnią Aldony. Ta kulturalnie odpowiedziała jej tym samym gestem.
Gdy tego ranka dostała telefon od żony Andrzeja, nie wiedziała co ma zrobić. Paraliżował ją strach na myśl o spotkaniu z mecenas. Nie wiedziała czego może się spodziewać, a jedyne co przechodziło jej na myśl to stek oblg w jej stronę od zdesperowanej mężatki, której ona zabierała męża. Bo z zewnątrz tak właśnie to wyglądało. Nikt przecież jej nie uwierzy, że jej związek z Andrzejem jest mocniejszy niż tylko akt prawny, który łączył Kasię i Andrzeja. Państwa Falkowiczów łączyło przecież tylko nazwisko, które prawniczka przybrała tylko i wyłącznie ze względu na biologiczną córkę profesora.
Pisząc się na związek z żonatym mężczyzną, godziła się na trudności, które musiały nadejść. Andrzej próbował uchronić ją przed nimi jak tylko mógł, ale widać nie wszystko potoczyło się po jego myśli. Nie nad wszystkim mógł mieć kontrolę, a jak się teraz okazało - na pewno nie miał jej nad Kasią.
Smuda usiadła naprzeciwko kochanki swojego męża. Zmierzyła ją krótkim spojrzeniem.
Aldona była niewątpliwie urodziwą kobietą. Na oko miała niewiele ponad trzydzieści lat. Wysoka i szczupła, o drobnej budowie, ale postawie zdecydowanie pewnej siebie kobiety. Musiała zatem zajmować jakieś wysokie stanowisko, analizowała na bieżąco Kasia. Miała przyjazny wyraz twarzy, pomyślała nawet że gdyby nie okoliczności, pewnie nawet polubiłaby tą Aldonę. Niestety uprzedzenie wzięło górę.
Długie ciemne blond włosy spadały falami na jej ramiona, nie przykrywając całkiem delikatnie opalonej skóry.
Aldona czując jak słońce grzeje jej twarz, odrzuciła wszystkie kosmyki włosów za plecy, odkrywając delikatną bluzkę w kolorze bladego różu. Miała klasę, tego nie można było jej odmówić.
- Więc to pani. - zaczęła Kasia rzeczowym tonem.
- Nie rozumiem po co to spotkanie. - wytrzymała natarczywe spojrzenie Smudy. - W dodatku w tajemnicy przed Andrzejem. - poczuła jak komórka w jej torebce zaczęła wibrować.
- Do spotkania musiało kiedyś dojść. - odparła od razu. - Wolałam nie zwlekać z poznaniem kobiety, która będzie blisko także mojego dziecka. - panie patrzyły na chwilę sobie w oczy, każda z równie silnym spojrzeniem.
- Rozumiem. - odparła spokojnie Aldona. - Mam się nie zbliżać do małej. - zmrużyła oczy, sama przytakując sobie po chwili. - To będzie trudne. - przekręciła głowę, wpatrując się przez chwilę w Kasię.
- Nie sądzę. - żona Falkowicza uśmiechnęła się dziwnie litościwe. - Myślę, że Andrzej będzie unikał waszych spotkań.
- Nie rozumiem do czego pani zmierza... - zdezorientowana Aldona pokręciła głową, czekając na wyjaśnienia.
- Powiedział ci kiedyś, że to on nalegał na to małżeństwo? - nie doczekała się odpowiedzi, więc kontynuowała. - Matylda miała problemy w szkole. Koleżanki śmiały się z niej, że mama jest... - przełknęła ślinę, po czym ciągnęła na wdechu - wariatką i że nie ma taty. Płakała wieczorami, oboje nie mogliśmy na to patrzeć. Wtedy on wpadł na ten niedorzeczny pomysł. - zaśmiała się w duchu na to wspomnienie. - Ale nikt z nas nie spodziewał się wtedy, że w końcu staniemy się prawdziwą rodziną. Może nie wiązała nas miłość, ale szanowaliśmy się nawzajem. - zatrzymała się na chwilę. - Chcę, żebyś była świadoma tego, czego pozbawiasz Matyldę. - spojrzała blondynce głęboko w oczy, swoje natomiast miała pełne bólu, którego nie potrafiła przez moment ukryć.
Nie dodała nic więcej. Opuściła kochankę męża, pozostawiając ją w osłupieniu. I odeszła. Wróciła do domu, gdzie czekała na nią córka i mąż.
Krótko, ale musiałam zatrzymać się w tym momencie. Nie zgubię wątku. Będzie kontynuacja tych wydarzeń. ;) A konsekwencje niewątpliwie nastąpią :)
Panie i Panowie... na waszą prośbę spróbowałam odszukać zdjęcie, które oddałoby choć trochę moje wyobrażenie Aldony. Śmiało można powiedzieć, że Marietta, aktorka z klasą, świetnie sprawdziłaby się w roli tej postaci ;)
Link dla tych którzy chcą obraz w innej jakości Instagram Marietty
No to w świetnym momencie skończyłaś ..to nie będzie miało końca ! Haha :D czekam z niecierpliwością na dalsza część !
OdpowiedzUsuńNie będzie miało :) Mam nadzieję, że będę kończyła w jeszcze mocniejszych momentach.
UsuńJestem ciekawa xzy Aldona odejdzie czy nadal bedzie chciała być z Andrzejem. Czekam na next bo to opowiadanie od którego nie mogę się oderwać !
OdpowiedzUsuń~W
Dobre pytanie :) Na pewno Kasia miała mocne wejście. I wywarła wrażenie. Pytanie jakie konsekwencje.
UsuńW tym wszystkim ciekawi mnie jedno,czy on rzeczywiście on i Aldona to coś. Naprawdę poważnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
AD
Tutaj mogę powiedzieć, że pytanie poprzedniczki i to łączą się. Bo jeśli to coś mocnego, to zagrywki Kasi nie powinny tutaj wiele zmienić. Wiecie... miłość mocna, miłość wieczna :)
UsuńAle rozdział. Czekam z niecierpliwością na kolejny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Julia
Jeśli nie zawiodłam, to ogromnie się cieszę ;)
UsuńSzczerze wolałabym żeby Falkowicz w serialu znalazł sobie kogoś, niekoniecznie Smudę od tego jak poprowadzili ten wątek
OdpowiedzUsuńStąd właśnie był pomysł na to opo. Bo jeśli byłby ze Smudą (osobiście im kibicuję) to musieliby pokazać, że ten związek nie byłby taki, że "bo była pod ręką, to tak już ze zdrowego rozsądku...", albo "i tak się lubimy, wychowujemy razem dziecko, kto w tych czasach wierzy w prawdziwą miłość".
UsuńMusiałby poczuć coś do niej nie dlatego, że jest matką jego ukochanej wychowanicy, ale dlatego, że ona sama jako kobieta wydała mu się pociągająca. Niech tylko to udowodnią. Bo tak jak tutaj... Falko znajdzie inną, która go zainteresuje.
Kiedy można się spodziewać kolejnej części ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Myślę, że też koło weekendu. A co powiecie na fragment już dziś?
Usuń